Wywiad z Dariuszem Twardochem

 

Wywiad z Dariuszem Twardochem

,,Uważam siebie za ilustratora stanów ducha, ilustratora słów także. Taką noszę w sobie ideę i poezji i malarstwa’’.

Dariusz Twardoch - malarz, poeta i ilustrator, który posługuje się techniką suchym pastelem.  Jego prace to poetycko-baśniowy świat. Charakterystyczną cechą obrazów Dariusza Twardocha są krótkie poetyckie sentencje, które autor umieszcza pod obrazem. Zdobywca wielu nagród w konkursach zagranicznych, m.in. Triennale malarstwa w Osace czy w Vierzon we Francji. Uczestniczył w licznych wystawach np. w Belgii, USA, Australii, Niemczech, we Francji, na Tajwanie. Zilustrował wiele książek dla dzieci i dorosłych, w tym podręczniki szkolne a w ostatnich latach Elementarz wydawany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. 

GALERIA zdjęć:

Dla Przeglad.ca z Dariuszem Twardochem rozmawiała Anna Szymborska.

Skąd u Pana wzięła się inspiracja marionetkami?

Bardzo dawno temu miałem w swoim życiu trudne chwile. Czułem się manipulowany i miałem odczucie, że nie do końca decyduję o swoim życiu. Namalowałem wtedy cykl obrazków z teatrem marionetek, z lalkarzem. Tenże lalkarz był na moich obrazach postacią mroczną i tajemniczą. Po pewnym czasie, aby już do końca odreagować, namalowałem obraz, w którym lalkarz odchodzi gdzieś w mglisty pejzaż i pozostawia swoje marionetki, porzuca je, zajęty swoimi sprawami. Od tego obrazu zaczęła się opowieść o samodzielnym bycie moich marionetek, o ich walce o człowieczeństwo.

Czy słodka nazwa Ludzieńki ma swoją historię?

Nazwałem swoje marionetki Ludzieńkami pod wpływem wiersza Leśmiana. On tak nazwał swoich bohaterów wiersza. Ta nazwa wydała mi się absolutnie odpowiednia. Kruche istoty, przypominające trochę żołędziowe ludziki, robione przez nas w dzieciństwie. Istoty które, jak wspomniałem, żarliwie walczą o swoje człowieczeństwo, jak my sami próbują odrobinę humanizmu w sobie samych zachować.

*

Jak odczytywać kadry z życia Ludzieńków? Czy są one przypisane wyłącznie Pana emocjom?

Oczywiście wiele obrazów jest autobiograficznych. Lubię jednakże słuchać opowieści ludzi - o nich samych, o ich marzeniach, tęsknotach. To bardzo wzbogaca i rozwija. Gdy ktoś zamawia obraz, chcę poznać jego pasje, tęsknoty. Lubię malować obrazy, które są jakby celowane i poświęcone właścicielowi. Oczywistym jest, że malowanie tylko o sobie staje się w pewnym momencie po prostu nudne.

*

Dlaczego technika suchym pastelem? I może kilka słów o tej technice?

Malowanie suchym pastelem stało się z przypadku. W młodości malowałem obrazy olejne, akwarelowe, akrylowe. Mieszkaliśmy z żoną w maleńkim mieszkaniu i urodził się nam syn. Nie mogłem go podtruwać oparami farb i tekstur. W miarę nietoksyczne wydały mi się suche pastele. Spróbowałem i tak już zostało. Technika suchego pastelu jest bardzo trudna. Z czasem jednak opanowałem warsztat a delikatność obrazu pastelowego idealnie zaczęła współgrać z przekazem. Z czasem suchy pastel przestał mieć dla mnie warsztatowe tajemnice. nie chwaląc się, znam każdy najdrobniejszy nawet wymóg pastelu. Znam z dotyku każdy pigment. Maluję tylko palcami, nie używam żadnych narzędzi. Można by rzec, że moje palce lepiej umieją pastel od moich oczu. Czasem żartuję, że mógłbym malować z zamkniętymi oczami, bo pod opuszkami palców rozpoznaję daną kredkę. Wspaniale jest malować i nie zmagać się z trudnościami warsztatowymi.

Ile czasu powstaje obraz z życia Ludzieńków?

Na takie pytanie mam zawsze jedną odpowiedź - każdy obraz maluję od chwili swego urodzenia. Każdy obraz powstał i powstaje ciągle w momencie, gdy otworzyłem oczy. :)  Nie jest przecież istotnym, ile czasu siedzę przy sztaludze. Istotne jest, jak powstaje doświadczenie i co udało mi się dostrzec wokół siebie.

 

Niektóre z Pana prac podpisane są wierszami Gałczyńskiego i Leśmiana ale większość to Pana poezja. Czy są dostępne jakieś Pana dzieła poetyckie?

 

Poezja, jako taka, jest dla mnie powietrzem. Pozwolę sobie na uwagę, że we wczesnej młodości nie myślałem o sobie, jako malarzu. Ja chciałem być poetą. Pierwsze większe pieniądze, które zarobiłem, gdzieś tak około 18tego roku życia, to właśnie za wiersze. Wydrukowano kilka moich wierszy w piśmie młodzieżowym Radar. Tantiemy, które otrzymałem były dla mnie oszałamiające. Piszę do dzisiaj i często tekst poetycki powstaje przed namalowaniem obrazka, czasem powstają jednocześnie. Malarstwo moje nie jest czystym malarstwem, nie jestem poszukiwaczem nowych rozwiązań malarskich. To mnie nie interesuje. Uważam siebie za ilustratora stanów ducha, ilustratora słów także. Taką noszę w sobie ideę i poezji i malarstwa. Dla mnie to jedno.

 

Kiedy sprzedał Pan swój pierwszy obraz? Co wtedy Pan czuł?

 

Nie pamiętam dokładnie pierwszych sprzedanych obrazków. To były raczej drobiazgi, jakieś kopie, czasem ktoś zamawiał  portret. To były drobne kwoty.

Pierwsze większe pieniądze zarobiłem przypadkowo. To były pierwsze miesiące stanu wojennego. Pracowaliśmy wtedy z żoną jako dekoratorzy wystaw sklepowych i zarabialiśmy bardzo skromne pieniądze. Wszystko szło na wynajem mieszkania a urodził się nasz syn. Pewnego dnia zabrakło po prostu na mleko dla dziecka. Galerie były w większości pozamykane, nikt zresztą nie myślał wtedy o kupowaniu sztuki. No więc ja wziąłem pod pachę kilka swoich obrazów i poszedłem na miasto z myślą, że nie wrócę bez pieniędzy. Miałem zamiar chodzić po kawiarniach i proponować ludziom obrazek. Spacerując ulicami spotkałem swojego ówczesnego przyjaciela i po krótkiej rozmowie zaprosił mnie do siebie. Okazało się, że w mieszkaniu przyjaciela działała tajna drukarnia i przy maszynach uwijało się kilku chłopaków. Działalność podziemna była wtedy niebezpieczna ale dawała możliwość dobrego zarobku. No i chłopaki obejrzeli moje obrazki i kilka zakupili. Miałem później i na mleko i na spokojny byt.

 

Jak wcześniej wspomniałam, miał Pan wystawy prawie na całym Świecie, Czy Ludzieńki gościły już w Kanadzie?

 

Maluję historie ludzieńków już przeszło trzydzieści lat. Rozproszyły się po całym świecie i nie ukrywam, że sprawia mi to wielką satysfakcję. Dostaję listy z przeróżnych miejsc z podziękowaniem dla mnie i dla ludzieńków. W Kanadzie nie byliśmy jeszcze razem z ludzieńkami. Wiem, że są tam w sporej grupie. Są ludzie i w Kanadzie, którzy zaczęli tworzyć swą własną opowieść z moich obrazków i niektóre kolekcję są całkiem spore. Może nadejdzie czas bym i ja ujrzał tę odległą krainę.

 

O czym mówią Ludzieńki?

 

Świat ludzieńków nie różni się od naszego świata. One tylko opowiadają o uczuciach, tęsknotach, marzeniach które nosimy w sobie, tylko często o nich zapominamy. Wiele osób mówi mi, że przypomniałem im czystość dzieciństwa, ale przecież tę czystość nosimy ciągle w sobie. Wystarczy trochę uważności wobec siebie i innych. Czasem jestem trochę oszołomiony, gdy ktoś mi mówi, że mój obrazek odmienił jego życie. To jest dla twórcy wielka nagroda, istotniejsza niż wynagrodzenie materialne. Radość sprawia mi fakt, że odbiorcami moich obrazków są ludzie w każdym wieku - ci malutcy i ci już bardzo dojrzali. Spotykam się z sytuacjami, gdy ktoś otrzymał mój obrazek np. na komunię a teraz zamawia na ślub swój albo swoich dzieci. Miałem niedawno sytuację, która mnie po prostu wzruszyła: przeczytałem takiego maila: „Panie Twardoch, odkąd pamiętam, od najwcześniejszego dzieciństwa, wisiał u mnie w domu pana obraz. Teraz chciałabym zamówić obraz na 18te urodziny mojej przyjaciółki”. Po prostu niezwykłe. Bardzo istotnym jest dla mnie, że moi ludzieńkowie są w podręcznikach szkolnych dla najmłodszych ale i dla starszych dzieci. Wiem, że moje idee wędrują z tymi ludźmi wraz z ich życiem.

 

Jakim jest Pan człowiekiem na co dzień, bez sztalugi i pióra?

 

Na co dzień jestem zwykłym człowiekiem. Jem, piję, kocham, tęsknię, ciągle marzę. Lubię kontakt z ludźmi, rozmowy i spacery. Mam już dobrze ponad 60 lat i siłą rzeczy spojrzenie na świat jest u mnie stonowane. Lubię jednak obcować z młodymi ludźmi i patrzeć, jak rozwiązują swoje problemy. Czasem wymsknie mi się niestety, że ich problemy, które akurat wydają się straszne, tak w gruncie rzeczy nie są bardzo istotne. Nie lubię być mędrcem i mentorem. Cóż, taka to przywara wieku.

*

Czego mam Panu życzyć od czytelników Przeglad.ca i Polonii w Kanadzie?

Życzmy sobie nawzajem, by ten świat "z którym stało się coś dziwnego" jak rzekła nasza Noblistka Olga Tokarczuk, był nam jednak przyjazny, pełen czułości, troskliwości. Byśmy czuli się w nim bezpiecznie i twórczo. Musimy jednak o to walczyć i tępić bezmyślność i głupotę. Zatem zapału do walki życzmy sobie wszyscy. Ściskam daleką Kanadę a tak przecież bliską :) DT

Dziękuję za piękną opowieść o Ludzieńkach. I obyśmy mogli w tym świecie czuć się bezpiecznie i twórczo. 

ASzymborska dla  przeglad.ca w  Kanadzie

Redakcja


Przeglad.ca
WIADOMOSCI - CIEKAWOSTKI - KULTURA
.

 

 

E-mail: info@przeglad.ca

Share to Workplace Facebook


Search this site  Search Archiwum